wtorek, 10 grudnia 2019

10. Update

Dieta nie idzie idealnie. Raz jem mniej niż w rozpisce, a raz więcej. Generalnie raczej pomijam średnio jeden posiłek z rozpiski, a nawet jak zjem coś ponad to, to wchodzi mi to jakby w ten jeden pominięty posiłek.
Jestem zła, bo w sobotę dostałam miesiączkę i chociaż i tak prawie nie mam krwawienia, praktycznie mogę chodzić bez tamponu czy podpaski, to i tak się nie ważę. Bo zawsze wtedy mam więcej i już nie mogę się doczekać, kiedy definitywnie będę mieć spokój.
Wczoraj wieczorem zmierzyłam się po całym dniu jedzenia (!) i w obwodach wszędzie było -1cm.
Ale wciąż czuję się tak strasznie tłusto, że nie mogę ze sobą wytrzymać. Martwi mnie to, że dieta jest bardzo dobra, bo za zakupy na pierwszy tydzień wydałam ok. 160 zł. :(
Ćwiczę dużo mniej i jem dużo więcej, ale paradoksalnie daje to lepsze efekty.
Doszło mi o wiele więcej nauki i boję się, że nie podołam.
Czasami brakuje mi po prostu dnia, ale na razie jakoś daję radę i to jest najważniejsze.


poniedziałek, 2 grudnia 2019

9. Rozpisana dieta i mało ćwiczeń

3.12.19
8:14
Mam rozpisaną dietę przez dietetyka na 3 miesiące.
Dzisiaj zaczynam 4 dzień.
Najtrudniej jest mi to wszystko samej ugotować, ale mam nadzieję, że z czasem będzie mi to zajmować coraz mniej czasu.
Mam rozpisaną dietę na ok. 1780-1810 kcal + ćwiczenia. Martwią mnie te ćwiczenia, bo np. przedwczoraj miałam tylko 22 minuty ćwiczeń, wczoraj już 45, ale dopiero przed świętami wskakuje mi ponad 60 min ćwiczeń. I sama dorzucam jeszcze z 30 min-1h hula-hop.
 Generalnie po pierwszym dniu i zjedzeniu wszystkich posiłków czułam się strasznie przejedzona i teraz rezygnuje z jednego posiłku, a w to miejsce ewentualnie wrzucam kawę z mlekiem lub jabłko. Bo tego jest tam bardzo mało.
Generalnie nie wiem jak tutaj o tym pisać za bardzo, bo prawa autorskie mi na to nie pozwalają, dlatego posty będą pojawiać się rzadko.
 Na razie się nie warzę, ale widzę, że brzuch mam płaski.
 Oby tylko po pracy było dobrze.
 Tyle ode mnie, trzymajcie się i lecę Was poodwiedzać.

czwartek, 28 listopada 2019

8. Drugi etap

29.11.2019
8:09
 W środę zjadłam mniej niż 1000 kcal, w czwartek miałam na wadze 50,01 kg. Wczoraj miałam wolne i zjadłam ok. 2000 kcal+ wymioty. (A dzisiaj waga podskoczyła znowu do 51,1 kg.) Nie było to spowodowane dietą, tylko sytuacją w domu. Cóż, mam w domu takie dni, kiedy jest on istnym piekłem na ziemi. I za nic nie jestem tak wdzięczna, że będę dzisiaj w pracy cały dzień.
Chociaż poćwiczyłam u dziadków 55 min z MadFit. Dzisiaj zrobię ok. 30 min cardio z nią.

Kończę obserwacje i zaczynam etap pierwszy max 1800 kcal. Myślę, że potrwa on od 29.11-06.12.19, ale jeśli zorientuję się, że ten bilans będzie dla mnie za duży, to zmniejszę go o 50 kcal.
Jem do 14:00, potem w pracy kawa, po pracy od razu się ogarnąć, herbatka i odwiedzam Wasze blogi, a na następny dzień ważenie. I tak przez całą drugą zmianę.

W moim odchudzaniu nigdy nie chodziło o wagę, tu zawsze jest inny powód.

Trzymajcie się, postaram się poodwiedzać Was dzisiaj po pracy.

środa, 27 listopada 2019

7

27.11.19
9:27
Piję szybką kawę z mlekiem migdałowym.
Rano poćwiczyłam z MadFit 30 minut i do tego 17 minut hula-hop. Lepsze to niż nic. Pewnie wpadną mi jeszcze jakieś kroki. Mam nadzieję, że więcej niż mniej.
 Boję się dzisiejszego dnia pod względem jedzenia, muszę wytrwać bez rzucenia się na nic.
 Rano zjadłam pierwszy posiłek, do pracy mam kawę z cynamonem i ew. snack z kaszą jaglaną, nie wiem czy to ruszę, czy jednak nie. I po pracy ok. 20:00 ostatni posiłek.
 Czuję się dziwnie, bo z jednej strony ogarnia mnie taki spokój kiedy liczę kalorie. I wiem, że jest ich dużo, że to nie mój limit, ale jednak- kontroluję to, a są to obserwacje. Z drugiej strony ćwicząc z MadFit, która ma ćwiczenia nastawione głównie na tyłek, widzę, że to przynosi efekty. Tylko ten wielki, okrągły, podniesiony tyłek mnie przeraża. Już chyba wolę płaski, to nie budzi mojego przerażenia.
 Dalej twardo trzymam się nie brania przeczyszczaczy, ale to już drugi dzień kiedy nie mogę się wypróżnić i waga pokazała 51,6. Czuję się strasznie opuchnięta i źle. Nigdy nie bierzcie przeczyszczaczy przez tak długi czas jak ok. rok, bo dopiero teraz odczuwam tego skutki i czuję się tragicznie. Nie wiem już co mam z tym robić.
 Wniosek 1: Wczoraj było 1685 kcal i czuję się już lepiej niż po >1700, ale to wciąż dla mnie minimalnie za dużo.
Trzymajcie się, obiecuję, że dzisiaj na pewno skomentuję wasze blogi, bo już wczoraj je czytałam.

poniedziałek, 25 listopada 2019

5,6

24.11.2019

aktywność:
był to 7 dzień tygodnia i mój jedyny trening to hula-hop 2h 6min, a miał to być dzień odpoczynku.


Bilans:
Nie liczyłam dokładnie, ale na pewno nie była to mniejsza liczba niż 1800/2000.

25.11.2019

aktywność:
MadFit (55 minut)
15 min całe ciało
10 min cardio
20 min całe ciało
10 min brzuch
51 min hula-hop

Bilans:




Obserwacje i wnioski:  Po jednym dniu jedzenia ok. 1700 kcal i plus 1700 nie tyję. Waga stoi w miejscu. Ale po dwóch dniach waga już wzrasta. Dzisiejsza waga 51,5 kg. To więcej o pół kg. Nie wiem tylko czy to wina wyłącznie kalorii czy też tego, że wczoraj te wszystkie ćwiczenia skończyłam robić o 23:45.A wiem, że tak późne ćwiczenia= wzrost wagi, kiedy ważę się rano.
Przy kaloryce powyżej 1700 czuję się za bardzo najedzona i nie jest to komfortowe uczucie fizyczne. A głowa wręcz szaleje.
Przez przeczyszczanie się od kilku dni mam problemy z codziennym wypróżnianiem się rano, co dawniej było normą. Absolutnie nie wolno mi wrócić do przeczyszczaczy. Muszę poczytać o tym co zrobić, żeby znowu ten stan przywrócić.
 Jutro idę do pracy i psycholog przed, a czuję się tragicznie psychicznie pod względem wagi. Trudno, muszę wytrzymać te obserwacje, żeby wiedzieć z jakiego pułapu mam zacząć schodzić inaczej znowu schudnę 3/4 kilo i zaraz wrócą, tak jak przez ostatni rok.

Wieczorem Was poodwiedzam, trzymajcie się.

Bilans z dzisiaj (26.11.2019):



+tylko 45min hula-hop. Boję się jutra, jak to będzie z jedzeniem.





niedziela, 24 listopada 2019

5.

25.11.19
8:03
Obserwacje 4/14:
jabłko 130g
kawa z mlekiem kokosowym 50 ml
Wczoraj zjadłam masło, trochę kremu bounty, jeden kawałek piernika+ jeden plasterek sera. Liczę ok. 1800/2000 kcal.
No proszę na chwilę zostawić mnie samą w domu i oto jak to się kończy.
Dobrze tylko, że to było wczoraj o 15:00 i potem było już nic.
Jestem rozstrojona nerwowo, bo waga znowu pokazała przeklęte 51. Powoli tracę nadzieję i sens, że to kiedykolwiek zejdzie w dół. Chyba tylko dieta mniej niż 1000 jest dla mnie nadzieją, ale tak bardzo nie chciałabym od tego pułapu zaczynać.
Dobrze, że wczoraj dostałam pochwałę od korepetytorki z angielskiego, że jestem bardzo zdolna i pracuję za pięciu. A do tego zadałam pytanie na które ona nie znała odpowiedzi.
Jesteś dobrą aktorką brawo, usłyszeć takie słowa kiedy nie robi się prawie nic, niesamowite.
 Kończę kawę, zjem pierwszy posiłek, poćwiczę, a potem książka, 2 odcinki i angielski.
 Byle nie spanikować i nie odpuścić, to wciąż są obserwacje, a ja muszę o tym pamiętać.


tak bardzo pragnę mniej niż 48.

sobota, 23 listopada 2019

4. my favourite cup and conversation

24.11.2019
7:42
Wczoraj w nocy nie mogłam usnąć do 2:00 i dzisiaj wstałam o 7:25. Nie jest tragicznie jak na taką porę zaśnięcia, ale wciąż mogłabym wstać wcześniej.
 Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie bardzo nerwowo. Dowiedziałam się, że osoba, która regularnie robi mi na złość, szczuje mnie psychicznie użyła mojego ulubionego pół litrowego kubka i teraz piję kawę w moim drugim ulubionym kubku. Pewnie pomyślicie, że przesadzam, ale zaufajcie mi, że nie. Ta osoba robi tak ohydne rzeczy innym, że sami wiecie co mogło wylądować w tym kubku, biorąc pod uwagę, że to osoba rodzaju męskiego. I żadne tłumaczenie mojej mamy, że można to umyć na nic się tutaj nie zda!
Jestem cholernie zła i wściekła!!! Bo stłukłam ten kubek, tak stłukłam, bo po co ma stać i mnie drażnić? Skoro już nigdy się z niego nie napiję? Mam nadzieję, że trafię jeszcze na równie ładny i duży kubek.
 W końcu to tylko kubek i nie rzucę się na jedzenie tylko z powodu cholernego kubka, dając tym samym  jemu satysfakcję, że się opycham. Następnym razem mój ulubiony kubek będę trzymać u siebie w pokoju. Jest to kolejna motywacja do nauki angielskiego i szukania nowych perspektyw. Absolutnie żadnego opychania. 
 Dzisiaj zrobię sobie chyba przerwę od ćwiczeń, bo w tym tygodniu ćwiczyłam 6 dni.
 Za dwie godziny mam angielski i trochę się stresuję, ale przecież trochę się uczyłam. Mało bo mało, ale przez kilka miesięcy nie ruszałam niczego, więc i tak jest progres.
 Mam wielką motywację do diety, po wczorajszej rozmowie w pracy:
 ''- I to jest całe Twoje jedzenie? Kawa i jabłko?
- Tak, nie jestem głodna, zjadłam bardzo dużo przed pracą i zawsze po pracy jem bardzo dużo.
-Ja nie jem po pracy, dlatego jem dużo na przerwie, bo tak po nocy się nie je. Zresztą muszę schudnąć.
-A co dzisiaj jeszcze jadłaś?
-Rano śniadanie, a potem jednego naleśnika *(+ serek light, grahamka z serem i masłem)''
 A ja w tedy z moim wczorajszym bilansem poczułam się jak słoń, ale to wciąż nie jest powód, żeby szarpać na tak niskie bilanse, bo tylko sobie zaszkodzę. Stopniowo, też do tego dojdę.

Obserwacje:  Jedzenie po drugiej zmianie i po 22:00 ABSOLUTNIE NIE JEST NORMALNE, to co dzieje się u mnie w domu NIE JEST NORMALNE, nie mogę brać z tego przykładu i tego naśladować.

To do:
-lekcja angielskiego
-nauka angielskiego 1h
-zapisywać wszystko co jem !!
-może odpuścić ćwiczenia z MadFit? (coś lżejszego)
-rozmowa z b. !!
-odcinek lub 2 serialu
-poczytać książkę
-skin care
-zadania z gramatyki angielskiej

Wieczorem się odezwę.
Wydaje mi się, że ona jest grubsza ode mnie. 10kg?
I na pewno niższa.
Motywacja ruszyła, muszę schudnąć!
Nie dam się znowu tak niebezpiecznie dogonić!
Wczoraj ostatni posiłek o 17:10.
Dzisiejsza waga: 50,6kg.