8:08
Wstałam przed 7:00 poczytałam, trochę poczytałam Wasze blogi i kończę pić kawę z mlekiem kokosowym 60 ml.
Jestem na siebie mega wściekła i znowu czuję do siebie taką nienawiść! I nawet nie chodzi o to, że kiedy się dzisiaj zważyłam znowu było równe 51 kg, czyli ani drgnie. A ja dalej nie liczę kalorii.
W sumie liczę, tylko rano na śniadanie i to na tyle z mojego liczenia. Czy ktoś może mnie porządnie okrzyczeć?
Wczoraj z ćwiczeń wpadło mi: 1h sprzątania, 50 min rowerku i 1h hula-hop.
Udało mi się też skończyć książkę, chociaż to na plus.
Jutro do pracy od 15:00 i na pewno będę pisać notkę przed i po pracy. Właśnie tak! Zamiast do kuchni i standardowego żarcia jak dzika po 22:00, kiedy ostatni posiłek zjem ok. 14:00, wejdę na bloga i dodam notkę. Wytrzymam, dam radę. Bo właśnie te powroty do domu, kiedy kończę o 22:00 i jem o 14:00 ostatni posiłek są najgorsze. Nie pamiętam kiedy się opanowałam, jutro będzie pierwszy raz. Nie zawalę, nie ma opcji.
Nie wiem za bardzo co zrobić z tymi kaloriami, czy jednak zmuszać się do liczenia ich, czy bardziej kontrolować ilość i robić to na początku bez spiny?
Dodam tylko, że ta cholerna waga 51kg jest moją zmorą. Kiedy chudłam 2 lata temu do 49kg z 55 kg, to właśnie z 51 na 50 przebijałam przez ok 2 miesiące zanim coś ruszyło. Może wynika to z tego, że te 51 kg to ostatnia granica gdzie moje bmi jest w normie. Ale ja nie chcę bmi w normie!
Mam straszne wyrzuty sumienia, bo w niedzielę mam lekcję, a znowu nic się nie uczyłam.
Trzęsą mi się ręce z powodu tej wagi słonia!
Wczoraj znalazłam stare spodnie w rozmiarze 38, w których chodziłam kiedy ważyłam te 60-54/3kg.
W dodatku od środka miały jeszcze naszyte łaty, bo moje uda były tak ogromne, że nieustannie się przecierały, a teraz tak na mnie wiszą! Niesamowita motywacja. Teraz noszę 36/34, a marzę o 32.
Może potem albo w niedzielę dodam zdjęcia.
Plan na dzisiaj:
hula-hop min. 30min (1h)ν
poćwiczyć z MadFit (45 min)ν
sprzątanie u dziadków (1h)ν
zacząć nową książkę (jestem w połowie)ν
zapisać wszystko co jem( może być bez liczenia)ν
co najmniej 2h angielskiego (nienawidzę siebie za to, że narobiłam sobie tak ogromne zaległości, których i tak nie nadrobię!) (tylko 30 minut) -
Bilans z dzisiaj:
Idę Was potwierdzać.
Tak blisko 49! Wow. Zazdroszczę Ci! Na weganie dobrze się chętnie pod warunkiem że jadasz dużo masz i warzyw i uważasz na słodkie owoce. Sama zeszlam 8 kg w miesiąc na tej diecie i bez cukru. Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńBilans masz super. Czyżbyś odstawiałą mięso? Dobrze zauważyłam tofu ??? Też mam jakiś zastój w ciul co bym nie robiła, nie chce ruszyć :( więc rozumiem cię i wsółczuję. Daj sobie czas i nie przerywaj diety - w końcu waga musi ruszyć, nie ma siły. Co do ostatniego posiłku o 14 i powrotu o 22... Hmmm ja bym postawiła na jakiś posiłek koło 17-19... Inaczej takie napady będą się zdażać. To jest ogromny przeskok godzinowy między 14 a 22. Dbaj o siebie, będę wspierać :)
OdpowiedzUsuń